niedziela, 13 października 2013

Kanapkowy End

Przed 6 rano moje całe ciało wydaje się być zdecydowanie cięższe, domaga się grawitacyjnego przyciągania w pozycji horyzontalnej, dotyku twardego, stanowczego materaca i bliskości miękkiej poduszeczki pod głową. A jakby tego było mało, mój brzuch coraz częściej zaczyna ostatnio żebrać o poranną dawkę drzemki i ewidentnie przestało mu już pasować parogodzinne stanie nad kuchennym blatem podczas dziergania kanapek.

[Bo jak wcześniej wspominałam zajmowałam się tworzeniem kanapek, które następnie, z rąk mojego rozgadanego ojca, trafiały na firmowe biurka Trójmiasta.]

No i takim sposobem ciąża zablokowała mi mój pierwszy bardzo miniaturowy, biznesowy sukces - zwiastując nieubłaganie kanapkowy end. Zaczęłam, więc zauważać, że ten ledwo zarysowany przez małego człowieka nowy fałd brzuszny, całkowicie zawładnął moim jestestwem. Dla niego robię wygibasy na wielkiej dmuchanej piłce, ćwiczę mięśnie kegla w lekarskich poczekalniach i regularnie daję sobie upuszczać krew z żył, jeszcze za to płacąc! Warzywa zaczęłam kupować - te zdrowsze, mięso - to lepsze, książki czytać – te inteligentniejsze, wychodzić na spacery – te dłuższe, herbaty pić – te nieczarne.

Oficjalnie zamieniam się w mały inkubator na nóżkach, zawsze zwarty i gotowy do 24 godzinnej służby. Żegnajcie kanapkowe pieniążki, satysfakcja z pracy i radość robienia tego co się nawet lubi.

- Witaj blogu, moja intelektualna mikrofalówko! Witaj świecie ciąży i czasie zmian, tych obcych i trochę jeszcze strasznych! Witaj mój brzuchu, nareszcie zaczynam cię dostrzegać. 

Ach...Moje porannej kanapeczki! Jeszcze do Was wrócę :)
http://instagram.com/panbagieta

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz