Nie
pamiętam żebym kiedykolwiek trzymała się swoich noworocznych
postanowień, a faktycznie zawsze jakieś były, szczególnie te
związane z odchudzaniem.
Już
przy wigilijnym stole, opychając się łapczywie pierogami,
planowałam jak to szybciutko zrzucę nadmiar świątecznych
kilogramów. Widziałam się w dwuczęściowym stroju kąpielowym
latem i grubych warkoczowych swetrach zimą, które w zbliżającym
się roku mogły mnie bezkarnie pogrubiać, bo przecież moja NOWA i WYMARZONA figura nie będzie się już przejmować takimi głupotami.
Udawało
się?
Hmm... Przez kilka dobrych lat NIE, bo efekt był taki, że w lutym zdawałam sobie sprawę, że świąteczne kilogramy ciągle gdzieś na mnie wiszą i całkowicie odpuszczałam, wmawiając sobie, że do lata został kawał czasu i na pewno jeszcze zdarzę przeistoczyć się w upragnionego szkieletora.
Hmm... Przez kilka dobrych lat NIE, bo efekt był taki, że w lutym zdawałam sobie sprawę, że świąteczne kilogramy ciągle gdzieś na mnie wiszą i całkowicie odpuszczałam, wmawiając sobie, że do lata został kawał czasu i na pewno jeszcze zdarzę przeistoczyć się w upragnionego szkieletora.
No
i tak gromadziłam w sobie wszystkie te zbędne kilogramy, powoli
kupując większe rozmiary ciuchów i staników, patrząc na siebie
jak na kogoś kto GRUBO przesadził.
W
końcu wzięłam się w garść i zaczęłam analizować dlaczego
mimo prób i starań nigdy nie udawało mi się wytrwać w swoim
postanowienia. Sprawdziłam czego nie robiłam, a co robiłam ale
źle, i tym razem wzięłam się porządnie do roboty, wykorzystując
moje dotychczasowe doświadczenie oparte na porażkach i przyznając
się do błędów.
A wyglądało to mniej więcej tak:
Efekt
był taki, że teraz, będąc w 8 miesiącu ciąży, ważę dokładnie tyle co przed
moim odchudzaniem. O strojach dwuczęściowych i tak nie było jeszcze
mowy, bo do realizacji planu trochę zostało, jednak wiadomo
– ciąża + szew + brzuchol = siła wyższa.
Musieliśmy spasować na jakiś czas.
Musieliśmy spasować na jakiś czas.
Mam
nadzieję, że po urodzeniu będzie czas żeby wrócić do
upragnionego biegania.
A kto wie, może będę z wózkiem dygać do cioci Beaty na bieżnie! Nie mogę się doczekać aż wróci mi sportowa energia no i właściwy środek ciężkości ciała! ;)
A kto wie, może będę z wózkiem dygać do cioci Beaty na bieżnie! Nie mogę się doczekać aż wróci mi sportowa energia no i właściwy środek ciężkości ciała! ;)
Do biegu, gotowi... |
...START! |