piątek, 29 sierpnia 2014

Szalony piątek

Wow, wow! Dziś nic mnie nie powstrzyma przed szaloną nocą filmową z mężem!

...w domu
...na kanapie 


Taka mamina, skromniejsza wersja maratonu filmowego. Pff... I tak zawsze przysypiałam już na drugim filmie.

poniedziałek, 25 sierpnia 2014

Nie bij, kochaj - proste.

Dzisiaj standardowo zasiadłam do porannej facebookowej prasy i gdzieś tam śmignął mi artykuł o nazwie „10 powodów, aby nie bić dzieci”.
W matczynym pośpiechu zignorowałam i poleciałam dalej – słodki buldożek znajomej, nowe ubranko córki kolegi, zabawny mem, dawny znajomy wziął ślub, ktoś wrzucił nostalgiczną piosenkę, a inny ktoś oblał się kubłem zimnej wody.
Zwyczajny poranek w internetach.
Zamknęłam, zapomniałam i żyłam dalej.

Ale coś mnie tknęło, coś tam w tej mojej nieświadomości jednak zaskoczyło i kazało jeszcze raz chwycić za tablet. Wracam więc, smyram ekran palcem i oczom nie wierzę, jak byk napisane: „10 powodów, aby nie bić dzieci”!

Jeśli dorosłych ludzi, dzieciatych, trzeba przekonywać do NIEBICIA dzieci, jakichkolwiek, swoich czy nieswoich, dawać im powody i argumenty aby ich do tego zniechęcić, to mi się całkiem głowa rozrywa na taki Świat. To tak jakby ktoś chciał mnie przekonać, że włożenie butów na spacer ma sens i oddychanie powietrzem też do życia może mi się przydać.

źródło: Pinterest.com


I nie wiem już co bardziej mnie bulwersuje, to że taki artykuł w ogóle powstał, czy myśl, że być może taki artykuł jest komuś w ogóle potrzebny.
Wygląda na to, że coraz słabsi stają się rodzice, coraz gorzej radzą sobie ze swoją rodzicielską codziennością, byciem ze swoim dzieckiem i kochaniem go, tak po prostu - bo się uśmiecha, bawi, uczy, tuli, BO JEST.

Dziecko nie jest dziurą, do której wrzuca się zły humor dorosłych, nie jest workiem do kopania kiedy rodzicom spada nastrój.
Dziecko jest do wychowywania i do kochania. Nie chcesz, nie rozumiesz? Nie decyduj się na tworzenie tego małego człowieka. PROSTE.


Dla przypomnienia, akcja WOŚP pod hasłem "Nie bij mnie kochaj mnie":






sobota, 23 sierpnia 2014

Komplet

Nasza pierwsza pełna noc bez taty. Jest nam dziwnie, nieswojo. 

Apolonia nie chciała zasnąć jakby czekała aż tata wróci i da buziaka na dobranoc, a ja zaszyłam się w jej pokoju nie chcąc być sama. Dwie sierotki z nas. Czujemy się niekompletne. 




Męża wróć! 

czwartek, 14 sierpnia 2014

Pierwszy deszcz

Nie raz spacerowałyśmy z Apolonią w deszczu i przeważnie mój człowiek, w ogóle nie rejestrował tego zdarzenia bo smacznie spał wtulony w Bubu. 

Dzisiaj jednak krople tak mocno uderzały o folię na wózku, że mała od razu się zbudziła. Na początku miała dość niepokojącą minę i już myślałam, że będziemy lecieć do domu na alarmie, jednak po chwili rozdziabiła paszcze i całkiem się zawiesiła w podziwianiu nowego dla siebie zjawiska. 
Jej mina? Bezcenna :)


  • Pierwszy raz Apolonii: DESZCZ zaliczony ✔ 
Wooooow!

sobota, 9 sierpnia 2014

Mamine wyjścia

W środę, po ululaniu swojego małego człowieka, pozwoliłam sobie na spontaniczne wyjście z domu. Tata waruje przy łóżeczku a mama idzie w tango - cóż za piękna koncepcja, czasem przecież i matce wolno rozprostować nogi ciemną nocą.

Po drodze do knajpy szybki szocik z wina, co by zdążyć wywietrzeć przed nocno-rannym karmieniem.
Potem kilka godzin spędzonych w miłym towarzystwie, gadanie o dupie Maryni i jak zawsze o dzieciach, o których tematy przewijają się jak reklamy na Polsacie. Nocny powrót taksówką do domu i raz, dwa do łoża, co by załapać się na resztkę snu.

Punkt 4:00 słyszę ciche kwilenie. 
- Poczekam, może uśnie - myślę nie otwierając nawet oczu. 
A tu za chwilę dziki szał brzmiący dla moich uszu jak "Maaaamo, ratuuuunku!". No to lecę, na pół świadoma, z jednym kapcie wsuniętym na stopę. 
No tak... Mojemu człowiekowi zamarzyła się nocna gimnastyka. Apolonia chcąc pospać sobie na brzuchu usilnie próbowała się przewrócić, niestety złośliwy bok łóżeczka zupełnie nie chciał się przesunąć (co za drań!). No i tak ugrzązła w swoim półlocie bidulka. 

No to podnoszę, tulę i zabieram się za zmianę sikowego ładunku, który już czuję jak ciąży małej dupce. Potem karmienie (ulga dla moich nocnych, napakowanych piersi) przy, którym obie lekko zasypiamy, odbijanie i już prawie, prawie...
...i nagle chlust! Nic tak nie rozbudza jak nocny rzyg na dywanie. 
Odkładam człowieka do łóżeczka i lecę po ścierkę licząc, że w czasie mojego sprzątania Apolonie już całkiem zamuli sen. 
Zaglądam do łóżeczka a tam oczy wielkie jak u sowy i "ge, ge, ge, łuu, pffff" słyszę przymilne. Walczę jeszcze kilkanaście minut z zabawowym nastrojem Poli usilnie wpychając jej smoka, prosząc siły wyższe żeby mi dziecko uspały. W końcu poddaje się, dziecko wygrywa a ja z poczuciem matczynej klęski niosę je do naszego wyrka. 
- Tato posuniesz się? - pytam męża udając dziecięcy głos. 
No i tak Pola snuje swoje opowieści, wtulona między nas. Aż w końcu zasypia, zmęczona własnym gadulstwem.  

Przyłapane z rana


Ah... Jak dobrze jest móc czasem wyjść :)

wtorek, 5 sierpnia 2014

Emocjonalny po-poród

...czyli czego nikt nie mówi o "emocjonalnym po-porodzie”, a co na pewno doprowadzi cię do łez.
Kiedy urodziłam Apolonie od razu chciałam z nią wrócić do domu, pokazać jej przygotowywany od miesięcy pokój, położyć do mięciutkiego łóżeczka, odsapnąć i zrobić siku we własnej, pachnącej domem, a nie szpitalną chemią, toalecie.

Jednak kiedy tylko przekroczyłam próg naszego domu targając pod pachą siaty przywiezione ze szpitala i z obolałym tyłkiem usiadłam na kanapie, totalnie nie wiedziałam w co mam kończyny włożyć.
Rozpakować się i zrobić pranie szpitalnych rzeczy? Nakarmić małą? Umyć się? Przebrać? Zrobić obiad? Skoczyć do apteki? Pójść na zakupy, przecież lodówa pusta??????

Powoli zaczynałam wpadać w panikę i pewnie zaliczyłabym swój pierwszy "emocjonalny po poród" gdyby nie Grzegorz, który rozkazał mi usiąść na tyłku (mimo, że bardzo bolała to nie chciałam się z nim kłócić) i zająć się dzieckiem, po czym dumnie stwierdził, że on ogarnie resztę. Siedziałam z małą na rękach a nasz mężczyzna przybiegał z coraz to nowymi pytaniami:
  • „A te chusteczki to twoje czy dziecka?”
  • „A to do prania czy do szafy?”
  • „A do której szafy?
  • „A ta jej książeczka gdzie ma leżeć?”


Odpoczywając wgnieciona w fotel, z małą wtuloną w moje ramiona, nie wiedziałam jeszcze, że moja przygoda dopiero się zaczyna, a ja nie jestem na nią w ogóle przygotowana.

Niczego nieświadomy Jeż



„Emocjonalny po poród” w kilku najważniejszych punktach:

  1. Kiedy twojemu dziecku odpadnie już kikut pępowinowy twoim oczom ukaże się mięsista, zakrwawiona część jego ciałka, która swobodnie mogłaby obalić na kolana niejednego wrażliwca.
  1. Wracając ze szpitala do domu przeżyjesz największy rozstrój emocjonalny w swoim życiu – ciążowe hormony zaczną lecieć na łeb na szyję,  a na ich miejsce wskoczą zupełnie nowe, szczególnie jeśli będziesz karmić piersią.
  1. W 3 miesiącu po porodzie twoje włosy zaczną samoistnie uciekać z twojej głowy. Nie pomogą tuziny połykanych witamin czy drogie odżywki, tak czy siak zaczniesz dostrzegać kołduny tarzających się po podłodze kłaków, twoje dziecko będzie je łapkami zbierać z podłogi, a po kilku tygodniach zapcha ci się nimi wanna.
    (o co na pewno pokłócisz się ze swoim mężem, dlatego już radzę zainwestować w sitko)
  1. Nawet jeśli jakimś cudem uda ci się przesypiać noce to twoje zmęczenie i tak w końcu osiągnie apogeum, a ty zaczniesz wyglądać jak profesjonalny statysta filmu zombi.
  1. Będziesz musiała przeprosić swoje krocze za niedogodności związane z porodem i gwarantuje ci, że dłuuuugo będziesz się mu tłumaczyć z zaistniałej sytuacji.
    (moje ciągle jest na mnie obrażone a minęły już 4 miesiące!)
  1. Pierwsze dwa tygodnie z maleństwem w domu będą pasmem niekończących się dylematów co jest ważniejsze: wysikanie się - czy zjedzenie śniadania, ubranie się - czy nakarmienie dziecka.
  1. Jesteś uzależniona od makijażu? Możesz być pewna, że sąsiedzi na pewno ujrzą teraz twoje nowe obliczę – całkiem sauté. Powali ich seksapil twoich podkrążonych oczu i odłupanego na paznokciach lakieru. Warto zainwestować w wielkie muchowe okularu, kamuflaż gotowy w sekundę.
  1. Wmówili, ci że karmiąc piersią dziecko ściągnie z ciebie wszystkie zbędne kilogramy? Pff.. pewnie byłaby to prawda, gdyby nie fakt, że w pośpiechu często jesz bezmyślnie i o wieeeele za słodko, chcąc szybko umilić sobie dzień. Wstyd się przyznać ale sama utknęłam na 60 kg, no chyba, że moja waga nawaliła, a tak naprawdę zahaczam o niebezpieczny pułap niedożywienia :p


Ale co tam, włosy odrosną, nad kilogramami się zapanuję, a co ma się zagoić to się zagoi! Najważniejsze to koko dżambo i do przodu!