sobota, 1 listopada 2014

Mały człowiek nie może?

Myślisz, że Twój mały człowiek jest tak mały i nieporadny, że sam nic nie może? Uważaj, bo spalisz jego potencjał na siłę mu pomagając i podsuwając wszystko pod jego malutki nos.


Jesteśmy z Apolonią u dziadków w domu. Mała bawi się na macie rozrzucając dookoła siebie piszczące zabawki.
Hop – i mamy przewrót na brzuch. Lewą nogą natrafia na jednego z pluszaków, babcia natychmiastowo zrywa się z fotela i usuwa przeszkadzającą zabawkę.
Po chwili widać, że Pola planuję kolejny przewrót, tym razem na plecy, a że jest strasznym nerwusem to po kilku nieudanych próbach zaczyna marudzić. Pośladki babci unoszą się z fotela gotowe do podjęcia ratunkowego biegu.
  • Zostaw ją, niech próbuje – uprzedzam swoją mamę.

Apolonia dalej kombinuje jak się przewrócić, a jej ciche dotychczas marudzenie nabiera na sile. Babcia w gotowości, zrywa się i leci na ratunek.
  • No zostaw ją mamo. Krzywda jej się nie dzieję.
  • Ale przecież ona płaczę.
  • Dobrze wiesz, że nie płaczę. Marudzi bo chcę żeby jej pomóc, a musi się sama nauczyć przewracać, wiem, że potrafi, nie raz widziałam jak to robi.
Głupio się czuję pouczając własną matkę, która wychowała trójkę dzieci. W głowie powtarzam sobie, że robię dobrze, bo ona również nas za gówniarza nie wyręczała.
  • Ale ty to jesteś ostra... - Babcia jest wyraźnie zasmucona.
Nie jestem ostra, ale stanowcza. Chcę żeby Apolonia wiedziała, że nikt na pierwszy pisk nie przybiega, bo jeśli tak by było, to po co miałaby uczyć się nowych rzeczy? Po co się starać i wysilać? Mamy być drogowskazem i wsparciem, nie wyręczycielem.

Podchodzę do małej i pomagam jej w obrocie, całuję w czoło i podsuwam kilka zabawek, tak żeby przy odrobinie wysiłku mogła chwycić je w rączki. Sytuacja opanowana, widownia wypuszcza powietrze z płuc. Oczywiście nie zawsze jest tak wzorowo, czasem Poli fisiowanie nie ma końca i marudzenie przeradza się w płacz, wtedy pomagam, podnoszę ją, przytulam. Nie jestem jakimś matczynym gestapo, po prostu najpierw zawsze próbuje.

Wiele razy widziałam jak rodzice, ciocie, babcie kroją trzylatkom kanapkę i podają do ust, ośmiolatkom wiążą buty, a czterolatki wożą w wózkach. Nie chcą źle, myślą, że dzięki temu pomagają dziecku, a tak naprawdę wyręczają je i upośledzają. Jeśli pójdą w tym temacie za daleko to do trzydziestki będą prasować synowi koszule i przynosić córce do łóżka poranne śniadanko, utrzymując ich i niańcząc. 

Fajnie jakby rodzice wbili sobie do głowy, że nie wolno dać się zmanipulować własnemu dziecku, bo jak mawia neurolog Apolonii: „Gdyby dzieci umiały pisać już dawno napisałyby podręcznik małego terrorysty”. Te cwaniaki potrafią wyegzekwować od bliskich wszystko, nawet to, że same nie będą nic musiały robić, tylko leżeć i pachnieć. 
A prędzej czy później twój człowiek będzie musiał samodzielnie nauczyć się Świata, podpierając się na twojej pomocy i wsparciu.





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz