środa, 5 listopada 2014

Wyścig szczurzątek

  • Mój Jaś to ma już pierwszy ząbek.
  • Pff... Moja Aldonka to już dawno ma 3!
Uwaga, uwaga, w wyścigu o ilość niemowlęcych zębów Aldonka wysuwa się na prowadzenie!


Wśród matek trwa nieustanna batalia na dzieci. Które to ma więcej ciuszków, a ładniejszych, a droższych. Kto pierwszy zaczął chodzić, czworakować, pełzać. Kto dostał pierwszy stałe pokarmy, komu to pierwszemu kupa weszła w drugą fazę, a kto zakończył etap ulewania. Porównania nie mają końca a matki pieklą się kiedy ich pociecha zostaje gdzieś daleko z tyłu. Do tej pory stałam obok całego tego zamieszania, z boku obserwowałam jak rodzice (ci bardziej i mniej dla mnie znajomi) rozpisują się w internecie o sukcesach swoich pociech, pozostali lajkują i słodko komentują, gotując się wewnątrz z zazdrości i przygotowując się do kontrataku.

  • Córka Joli ma już kolczyki, widziałam na FB. Nasza też musi mieć! Jutro umawiam nas do kosmetyczki. - No koniecznie, bo bez kolczyków dziecko w prawdziwym świecie sobie przecież nie poradzić!


I byłabym takim zdystansowanym cwaniakiem, śmiejącym się z zachowania innych, gdyby nie ostatnie wydarzenie, które rozsadziło mnie od środka, jak bomba z opóźnionym zapłonem rozerwało mnie na kawałki.
Ale od początku...
Apolonia ma wzmożone napięcie mięśniowe dlatego od 4 miesiąca jej życia uczęszczamy do Ośrodka Wczesnej Interwencji. Wizyty u Pani doktor, kontrola, rehabilitacja, neurolog, nic przyjemnego, ani dla mnie, ani tym bardziej dla małej. Niestety to zło konieczne, więc zaciskamy zęby (Pola na razie same dziąsła) i robimy co trzeba. I już mi się wydawało, że zlepiłam się z tą sytuacją, że już oswoiłam się z myślą, że jej tempo rozwoju fizycznego sprinterskie nie będzie, a złota na Olimpiadzie wcale zdobyć nie musi, aż tu naglę...
  • Moja mała już raczkuję – Dostaje smsa od koleżanki.
  • Super! Tak szybciutko jej poszło, bardzo się cieszę! - Odpowiadam czując radość z ich wspólnego sukcesu.
Odkładam komórkę i wracam do zabawy z moim małym człowiekiem, a mój mózg przetrawia przyjętą wiadomość: raczkuję, a jak raczkuję to i siedzi, a jak siedzi to i pełzanie ma za sobą, a starsza jest przecież tylko o miesiąc. O Boże, Boże... Czy my też zdążymy w miesiąc? Czy my za mało nie robimy? Czy nie jesteśmy do tyłu z tym wszystkim? Na moje zwoje mózgowe wylewa się podpałka, wątpliwości i pytania rzucają zapałkę i już pali się ognisko paniki w mojej głowie! Odruchowo zaczynam obgryzać skórki palców, tak jak wtedy kiedy jakiś ważny deadline zbliża się w przyśpieszonym tempie. Tik tak, mamo Apolonii – TIK TAK!

Kolejna wizyta u pani doktor w Ośrodku, uspokajanie i wsparcie męża, obserwacja Apolonii i tony jej uśmiechu - po 3 dniach wyhamowuję, a skórki palców powoli się goją.
Na krótką chwilę zarejestrowałam nas w wyścigu szczurzątek, dostałyśmy numer i plecak pełen presji. Ale pieprze to, nie takiego macierzyństwa chcę. Mamy swoje tempo i swoje sukcesy, może i mniejsze, może wolniejsze. Będę się jeszcze do tego przyzwyczajać, będziemy ćwiczyć i ciężko pracować, a jak mała zacznie czworakować i stawiać pierwsze kroki będę ryczeć jak bóbr.
Tylko nie chcę się już z nikim więcej ścigać, nie warto.

- Ty się mamo nie denerwuj. Ja sobie tu poleżę i poczytam. 






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz