wtorek, 22 października 2013

O oszustwach




Człowiek spotyka na swojej drodze cały wysyp ludzi, tych bardziej i mniej popierdolonych, tych pomylonych totalnie też. Ale prawidłowość, którą jestem w stanie dostrzec przy każdej nowej znajomości to to, że każdy z nich oszukuję się permanentnie i namiętnie.
Jeden zje ciasto i powie, że to przecież owsiane i niegroźne, drugi zaleje ważny egzamin i wytłumaczy się nierealnymi oczekiwaniami wykładowcy, a jeszcze inny rąbnie kogoś na pasach dla pieszych i uparcie będzie głosił, że zebra tak poziomo ustawiona była, że ni chuchu nie było szans jej dostrzec.
I mimo że kłamstwa te mają różne natężenie, gęstość czy charakter, to cel ich pozostaje jeden – usprawiedliwienie siebie i zwalenie winy na wymyślony obiekt anonim.
  • A bo utyłam od hormonów, wcale przecież nie od cukru w milionie zjedzonych ciastek.
  • A bo wykładowca się uwziął, pies jeden zemsty złakniony.
  • A bo co za kretyn, niedouk te pasy maluje w takim miejscu gdzie ja się ich kompletnie nie spodziewam.
Słabe to mocno i wydaje mi się, że ma tak krótkie nogi, że prędzej czy później wywali się na własny pysk jak niedźwiedź biegnący z górki.

Ale „na co to komu?” - jak mawia Tomasz. Więc weź się ogarnij człowieku, przyznaj do porażki, zbierz do kupy i drugi raz takich głupstw nie rób – zapewniam, że to genialna recepta na lepsze życie!

...No a potem odetchnij i zrób racuchy z dyni. Bo jesień, bo październik :)


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz