Bardzo
szybko się wkurzam, irytuję, stresuję. Jeszcze szybciej zniechęcam
i rezygnuje.
Tak
często powstają moje wpisy - pod przypływem świeżych emocji. Z
większości z nich jestem bardzo zadowolona, niestety nie z
ostatniego, który pojawił się na moim blogu, bo „Kupę żalu do matek - cz. 1” napisałabym dziś trochę inaczej.
Odetchnęłam
i spojrzałam na sprawę z dystansu, jednym okiem zmieniając się na
chwilę w niematkę. Żeby ocenić sytuację, w której była Pani
Agnieszka (autorka felietonu „Pampers z niespodzianką”) trzeba
zrozumieć obie ze stron – matkę, która znalazła się w
podbramkowej sytuacji i widza, który przyszedł zasmakować się we
włoskiej kuchni. Ja nie zmieniłabym Apolonii pieluchy na oczach
nieznanych mi osób, a już na pewno nie wpadłabym na taki pomysł w
restauracji. Jestem z tych mam, które również nie wyciągnęłyby
piersi na stół aby nakarmić swojego niemowlaka – muszę jednak
dodać, że podziwiam matki karmiące publicznie ale w sposób
dyskretny, ich widok mnie w ogóle nie razi, raczej fascynuję i
rozczula. Owszem, zdarzało mi się karmić Apolonię w parku ale
tylko w odludnionym jego fragmencie i z tetrą zarzuconą na ramię.
Nie lubiłam tego robić ale mały człowiek nie dawał mi wyboru, bo
Pola chłonęła moje mleko jak powietrze i najchętniej w ogóle nie
rozstawałaby się ze swoim piersiowym karmidłem. Mimo to jakoś
przeszłam przez ten etap i w ogóle nie wspominam go z boleścią w
sercu czy ograniczeniem mnie jako człowieka.
Ale
wracając do głównego bohatera – pampersa, mam kilka wyjść z
patowej sytuacji, tak aby widz był syty a i matka cała.
- ZNANE I BEZPIECZNEJeśli gdzieś wychodzimy to staramy się szukać miejsc z przewijakiem w pobliżu, tyczy się to spaceru, zakupów czy wyjścia do knajpy. Czasem ciężko jest ustalić co zastaniemy w łazience dlatego nie ukrywam, że warto odwiedzać sprawdzone i znane nam miejsca. Taka już rola rodzica, że dzień podporządkowuje się potrzebom dziecka, więc romantyczne kolacje w wyszukanych lokalach zostawmy może na później.
- AUTOGdybym jednak znalazła się we wspomnianej sytuacji pewnie wzięłabym małą pod pachę i pognała z nią na tylne siedzenie auta. Zdarzało mi się zmieniać tam pieluchę i wiem, że przy odrobinie gimnastyki i kreatywności można to jakoś ogarnąć, a auto nasze nie należy do największych.
- WÓZEKJeśli nie mamy auta i utknęliśmy w bezprzewijakowym miejscu to zawsze możemy wsadzić dziecko do wózka, podjechać do toalety i tam w spokoju pozbyć się smrodkowego ładunku. W gondoli zmienimy pieluchę bez większego problemu, a i w spacerówce też da się zrobić, nie takie pożary się gasiło ;)
- O OŁ...Może być i tak, że nie zabraliśmy ani auta, ani wózka (dobrze, że dziecka nie zapomnieliśmy!;)). Radzę Ci matko-polko zawsze mieć przy sobie duży, jednorazowy podkład do przewijania. Kosztuje grosze a rozkładając go na blacie lub łazienkowej podłodze uprzednio wyłożonej papierowymi ręcznikami zminimalizuje kontakt dziecka z zarazkami. Dla mnie to jednak sposób ostateczny i wolałabym nigdy nie musieć z niego korzystać.
Chciałabym
żeby każdy restaurator pomyślał o matkach i zamontował na
odchodne jeden przewijak w toalecie. Chciałabym żeby w Polsce
zmienianie pieluchy było akceptowalne w sposób europejski, gdzie
nikogo to nie dziwi i nie obrzydza. A najbardziej to bym chciała aby
moje dziecko kupy produkowało tylko w domu. Ale nie zawsze mamy to
czego byśmy chcieli dlatego matki i niematki muszą nauczyć się ze
sobą żyć, tolerując i szanując się nawzajem.
Niematkom
podpowiem jedynie, że ciężko jest być matką, bo próbując
jednocześnie sprostać wymaganiom swojego dziecka i społeczeństwa
brakuje im czasu i sił na ogarnięcie własnego bycia w komforcie.
Argument „sama chciałaś tego dziecka” jest dla mnie
niesprawiedliwy i krzywdzący, pokazuję jak bardzo, my Polacy, nie
potrafimy wczuć się w sytuację drugiej osoby. Artykuł Pani
Agnieszki obnażył to jak łatwo przychodzi nam ocenianie i
oczernianie innych, bo za mało mamy w sobie empatii i tolerancji.
I
tyle i już. Temat wyczerpany.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz