sobota, 9 sierpnia 2014

Mamine wyjścia

W środę, po ululaniu swojego małego człowieka, pozwoliłam sobie na spontaniczne wyjście z domu. Tata waruje przy łóżeczku a mama idzie w tango - cóż za piękna koncepcja, czasem przecież i matce wolno rozprostować nogi ciemną nocą.

Po drodze do knajpy szybki szocik z wina, co by zdążyć wywietrzeć przed nocno-rannym karmieniem.
Potem kilka godzin spędzonych w miłym towarzystwie, gadanie o dupie Maryni i jak zawsze o dzieciach, o których tematy przewijają się jak reklamy na Polsacie. Nocny powrót taksówką do domu i raz, dwa do łoża, co by załapać się na resztkę snu.

Punkt 4:00 słyszę ciche kwilenie. 
- Poczekam, może uśnie - myślę nie otwierając nawet oczu. 
A tu za chwilę dziki szał brzmiący dla moich uszu jak "Maaaamo, ratuuuunku!". No to lecę, na pół świadoma, z jednym kapcie wsuniętym na stopę. 
No tak... Mojemu człowiekowi zamarzyła się nocna gimnastyka. Apolonia chcąc pospać sobie na brzuchu usilnie próbowała się przewrócić, niestety złośliwy bok łóżeczka zupełnie nie chciał się przesunąć (co za drań!). No i tak ugrzązła w swoim półlocie bidulka. 

No to podnoszę, tulę i zabieram się za zmianę sikowego ładunku, który już czuję jak ciąży małej dupce. Potem karmienie (ulga dla moich nocnych, napakowanych piersi) przy, którym obie lekko zasypiamy, odbijanie i już prawie, prawie...
...i nagle chlust! Nic tak nie rozbudza jak nocny rzyg na dywanie. 
Odkładam człowieka do łóżeczka i lecę po ścierkę licząc, że w czasie mojego sprzątania Apolonie już całkiem zamuli sen. 
Zaglądam do łóżeczka a tam oczy wielkie jak u sowy i "ge, ge, ge, łuu, pffff" słyszę przymilne. Walczę jeszcze kilkanaście minut z zabawowym nastrojem Poli usilnie wpychając jej smoka, prosząc siły wyższe żeby mi dziecko uspały. W końcu poddaje się, dziecko wygrywa a ja z poczuciem matczynej klęski niosę je do naszego wyrka. 
- Tato posuniesz się? - pytam męża udając dziecięcy głos. 
No i tak Pola snuje swoje opowieści, wtulona między nas. Aż w końcu zasypia, zmęczona własnym gadulstwem.  

Przyłapane z rana


Ah... Jak dobrze jest móc czasem wyjść :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz